wtorek, 18 lipca 2017

100% RODZICÓW MYLI SIĘ, MYŚLĄC, ŻE MA RACJĘ


Maciej Kaźmierczak | Recenzja Hello World Michała R. Wiśniewskiego



Jetlag był o miłości. God Hates Poland o nienawiści. Hello World to książka o nadziei. Witaj świecie!

Hello World! Życie jest sitcomem, w którym nie ma śmiechu z taśmy, tylko kolejne sezony z następnymi komplikacjami fabuły. Zdjęcie z anteny jest jak koniec świata, ale przecież nic naprawdę się nie kończy, a stare serie powracają po latach z nową obsadą.

Trylogia XXI wieku. Michał Radomił Wiśniewski stworzył trzytomowe dzieło, które musi zostać zapamiętane, bo widzi i określa ono świat jak żadne inne. Dzięki niemu obserwujemy szarość codzienności z perspektywy trzech pokoleń — przeszłego, teraźniejszego i przyszłego, przy czym nie mamy tu do czynienia z trylogią historyczno-współczesno-fantastyczną, ale trzeźwo patrzącą na aktualny stan rzeczy opowieścią, która tak jak ma przeszłość, tak powinien mieć też przyszłość. Ale czy na pewno czeka nas cokolwiek? Wiśniewski stawia pytanie i dywaguje, tak jak to człowiek robi podświadomie, myśląc o sobie i bliskich. I to żaden górnolotny bełkot. To rzeczywistość, w której pływamy, a autor jawi się tu jako inteligentny i mistrzowski kronikarz współczesnego świata. Dlatego określenie jego książek mianem Trylogii XXI wieku jest jak najbardziej na miejscu.


Nasze recenzje poprzednich książek Michała R. Wiśniewskiego:

Dwie poprzednie powieści Wiśniewskiego były różne pod względem stylistycznym. Pierwsza była swoistym debiutem, co dało się dostrzec, kolejna była jego szlifem, a trzecia jest utworem, który sięga do poziomu współczesnych mistrzów słowa, podnosząc poprzeczkę bardzo wysoko.
Jest stonowana i spokojna w swym wyrazie, gdzie jeszcze widać ten bałagan z Jetlagu, jednak tutaj już okiełznany i przetworzony na potrzeby fabularne i narracyjne. Mamy dynamizm, przeskoki w opowiadaniu opowieści, gdzie każdy z bohaterów staje się zupełnie odmiennym punktem zaczepienia dla snucia podobnej opowieści, przeplecionej dygresjami, które pochłaniają, ale jednocześnie nie odcinają od reszty, przez co czytelnik nie gubi głównego wątku. Czyli właściwie jakiego?

Ludzie analogowi i ludzie cyfrowi. Sfrustrowana nastolatka, współczesna trzydziestolatka w ciąży, programista z pomysłem na startup, kreatywna zmagająca się z wyzwaniami kapitalizmu. W labiryncie ludzkich spraw, na rozstaju dróg, na zakręcie.

Mimo że książka jest o nadziei, od pierwszych stron bombarduje czytelnika negatywnymi emocjami, smutkiem, i nie ma tu ani ironii, ani komizmu, a realny ból bohatera, niemal odczuwalny, jakby obserwowało się pochmurne perypetie zwykłego człowieka, opisane w gazecie czy przedstawione w wiadomościach. Do tego na trzech płaszczyznach — na płaszczyźnie przeszłego świata, znanego dobrze dzisiejszym czterdziestolatkom, aktualnego, eksplorowanego przez młodych rodziców oraz początkujących startupowców, i przyszłego, który być może poznają ci, którzy rodzą się dziś — w tej szarej rzeczywistości, która pewnie dzięki nowym technologiom, za sprawą kłamstwa i iluzji, pokaże człowiekowi, że świat ma też inne kolory, choć ostatecznie i tak sprowadzi go jedynie do czerni i bieli.
Bo przecież Bóg wciąż nienawidzi Polski. A jet lag, podczas skakania między abstrakcyjnymi myśli, dopada nas wszystkich. Bohaterowie starają się to jakoś opanować. Jak chociażby Wiktor, który chce stworzyć apkę przetwarzającą datę urodzenia i datę konkretnego dnia na pozytywny lub negatywny wynik biorytmu (nastroju i produktywności) danej osoby. Patrycja stara się radzić sobie z macierzyństwem, choć wyobraźnia płata jej figle i zaburza poporodowy porządek; piętnastoletnia Ada sprawia wrażenie, jakby jej ciąża miała niewiele zmienić, a Mimi odkrywa, czym tak naprawdę jest świat i dlaczego dąży on do upadku. Mimo usilnych prób niezachwiania się bohaterów, ci nie są w stanie zmienić przeznaczenia.

Skurcze, oddech, pot, krew, to wszystko dziać się będzie bez jej woli i kontroli. 
I wtedy usłyszy płacz dziecka, i wróci do świata. Manipulatory ujmą delikatnie noworodka i umieszczą przy jej piersi. Dziecko zacznie ssać. 
Mięso połączone z mięsem.

W pewnym momencie historii o piętnastolatce, która zaszła w ciążę, poczułem się trochę, jakbym czytał Ma być czysto Anny Cieplak (2016, Wyd. Krytyka Polityczna). Nie wiem, czy byłaby w ogóle możliwa inspiracja autora tą książką, jednak nie mogłem oprzeć się wrażeniu pewnego podobieństwa w sposobie opowiadania o nastolatkach z problemami. Podobny klimat, podobne rozmowy, choć w kondensacji, w kilku rozdziałach. Kto więc zna powieść Anny Cieplak, ten niech wie, że może tu spotkać zbliżony charakter. Przy jednoczesnym autorskim surrealizmie świata tworzonym przez Wiśniewskiego daje to wyjątkową mieszankę ludzi goniących za szczęściem, rodziców przepełnionych nadzieją, że ich potomstwo wzbogaci świat, zajdzie dalej niż oni, sprawi, że rzeczywistość stanie się bardziej przyjazna — a przynajmniej kiedyś, bo na początku wiadomo: trzeba wstawać w nocy, zmieniać pieluchy, słuchać przejmującego płaczu, a wyjścia na piwo z kumplami już nie są takie łatwe do zrealizowania.

***

Michał Wiśniewski nie tylko powtórzył sukces swoich dwóch poprzednich książek, ale go przebił, bowiem Hello World jest powieścią niesamowitą — przejmującą, napełniającą niepewnością wobec świata i ludzi, ale dającą nadzieję, że nasze czarne myśli wcale nie muszą się spełnić, nawet mimo marzeń kończących na bruku. Ale będzie dobrze. Może. Kiedyś. Albo już było, a to już coś.

Polecam serdecznie tę książkę, oceniając ją na 9,5/10, a całą Trylogię XXI wieku na 9/10. Przy czym uważam ją za obowiązkową lekturę dla każdego, kogo obchodzą współczesne wyrazy miłości, nienawiści i nadziei opisane w doskonałej formie.

***

Hello World jest lepsze od poprzednich części również pod względem technicznym. O ile wcześniej widać było liczne błędy, tak tutaj czytelnik ich raczej nie uświadczy. Do tego lektura została urozmaicona grafikami, prezentującymi między niektórymi rozdziałami fejkowe statystyki, głoszące np.: 90% rodziców myli konsekwencje z zemstą, 35% Polaków nie potraf odróżnić dziecka od kota, 70% rodziców nie wie, dlaczego zdecydowało się na dzieci i tak dalej. Ddatkowo na końcu mamy wzór cybergłowy (jak na okładce) do zrobienia dla swojej lalki. Fajnie się to wszystko komponuje.
Okładka znów została zaprojektowana przez autora, dlatego Trylogia jest spójna pod względem grafik okładkowych. Niestety pod względem typograficznym już nie i to jest główny problem tych trzech książek — stojąc na półce nie pasują do siebie. Różny układ na grzbietach, frontach, różne fonty, sposób zapisu nazwiska autora. Przy Hello World zmieniło się też logo wydawnictwa. Ktoś tego wszystkiego zupełnie nie zaplanował, ale już przynajmniej mógł się trzymać wersji z pierwszej powieści (to zarzut do Katarzyny Błahuty i Magdaleny Siemieniako, odpowiedzialnych za opracowanie graficzne). Mam tylko nadzieję, że kiedyś Trylogia zostanie wydana w nowej, jednolitej formie.
I tak oto Hello World traktuje o nadziei na dwa różne sposoby ;)





Autor: Michał Radomił Wiśniewski
Tytuł: Hello World
Wydawnictwo: Krytyka Polityczna
Miejsce i rok wydania: Warszawa 2017
Ilość stron: 402
Okładka: Michał R. Wiśniewski, Katarzyna Błahuta
Cena: 39,90 zł

Za książkę dziękuję wydawnictwu 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz