środa, 13 grudnia 2017

PAMIĘĆ KOLEKTYWNA | Recenzja "Rzeczpospolitej osobistej" Bogusława Chraboty


Zdjęcie: podpunkt.pl (http://www.podpunkt.pl/index_en.html#page_115)

Pierwsze dni czerwca [1989 roku] były słoneczne. (...) To był początek. Nasz początek. A ich koniec[1].

Zaczęła się wątpliwa przyszłość. Zaczął się kolejny rozdział życia milionów Polaków, którzy czekali na poprawę warunków bytu i choćby drobną zmianę egzystencji przesiąkniętej bojaźnią, ale nie tylko, bo i nadzieją. Bez niej bowiem nie byłoby nic – nikt by nie trwał i nie czekał. Ale oto następował początek dnia, który niektórzy zaczęli chwalić już przed zachodem słońca. Jak natomiast widział go Bogusław Chrabota, urodzony w 1964 roku dziennikarz i pisarz? Mozaiki kolorów nie było. Czasy od pamiętnego czerwca były raczej zaciętym kalejdoskopem, który, owszem, pokazywał swoistą gamę barw, ale jednak w pewien sposób nieruchomą. Odmienną, ale jak na razie zastygłą. Lecz to już był sukces, na który wszyscy zasłużyli. Na który zasłużyła Polska, bo „stan wojenny był gorszy niż zabory”. Tak! Ale czy to w ogóle możliwe? Autor, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”, opowiada i trudno nie słuchać. Wielu zna ten czas, te realia, lecz błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli.


I tylko Chrystus na ścianie w otoczeniu ryczących jeleni uśmiecha się jak dawniej.

Mogłoby się wydawać, że w PRL-u żyło się tak jak jeszcze niedawno przed nim i jak lata później, lecz to był czas na tyle specyficzny, że wyróżniający się na tle reszty historii. Jednak pod wieloma względami ówczesny świat wyglądał podobnie – ludzkie mrowiska, gmachy, betonowe molochy, zawiłe szeregi, hymny dla pionów i szarych płyt, które przysłaniały horyzont. Czasem widać było pewne zielone elementy, ale socjalistyczne miasta były jak życie w więzieniu, gdzie trawa na spacerniaku prędzej była zadeptywana z braku przestrzeni, aniżeli pielęgnowana dla lepszego komfortu. Bo komfortu nie było. Był napięcie, był suspens, który wszyscy uwielbiamy w prozie, ale nie za oknem. Ale co tak naprawdę się wtedy działo? Co uwalniało w ludziach ten swoisty heroizm, nagłą chęć do jakiegokolwiek działania?
Człowiek, mimo ograniczeń oraz krępacji nastrojami politycznymi i społecznymi, potrafił stać sie bohaterem i w pewien sposób pchnąć dzieje, które zdawały się zwlekać, zdawały się zwalniać, niby zmęczone, sfrustrowane i poirytowane. To samo nadawało ludziom siłę, czyż nie?

Ciągle mam w uszach tę piekielnie trafną diagnozę polskiej państwowości, którą w rozmowie z Jackiem Rostowskim przedstawił Bartłomiej Sienkiewicz: słowa o państwie istniejącym tylko teoretycznie.

Życia przeszłości bywały różne lub takie same, to autor podkreśla i tego nie da się ukryć. Tworzyły się wielopokoleniowe struktury polskich rodzin, mieszkających na kilkudziesięciu metrach kwadratowych. „W szafce drogocenny kryształ, na ścianie Chrystus Król i jeleń na rykowisku, na stole koronkowy obrus i cukiernica”. Każdy zna ten obraz, choćby z filmów, opowieści dziadków, ciotek. Ale autor opowiada w sposób zupełnie inny, bo przesycony charyzmą jednostki, przepełniony chęcią eksploracji i identyfikacji obywateli ze swoim domem. Obywateli nie tylko kraju, ale i świata, który niestety odwracał się zbyt często do nas wszystkich plecami. Autor posługuje się płynnym stylem i wyraźnym, dobrze wyszlifowanym warsztatem twórczym, co sprawia, że jego zbiór tekstów, które były publikowane od stycznia 2013 r. do sierpnia 2015 r. w magazynie „Plus Minus”, czyta się niemal jak książkę beletrystyczną, prozę najwyższej próby, emanującą bogatym językiem i pasją w snuciu opowieści, smakowicie zabarwionych motywami autobiograficznymi.
Rzeczpospolita osobista nie jest zwykłym dokumentem, wycinkiem z podręcznika czy nieestetycznym komentarzem codzienności, jakie można znaleźć w codziennej prasie. Teksty zawarte w tej książce są charakterystyką codzienności, tak jak współczesna proza jest odbiciem dzisiejszych realiów. Nie mamy tu skostniałej opowieści pełnej eufemizmów i parafraz, lecz peryfrazy pełne prawdziwych wydarzeń, prezentujących spojrzenia osobiste jak i wspólne, wpisujące się w tę kolektywną pamięć o czasach, które minęły, uciekły ku uciesze wielu – lecz były tożsame z nami wszystkimi, również kolejnymi pokoleniami, dlatego wspomnienia o nich niekiedy przepełnione są nostalgią.
Książka opisuje jedyny w swym rodzaju czas i miejsce – kraj osobisty, choć znany i mniej lub bardziej rozumiany przez ogół. Jak sam autor stwierdził: „W artykułach próbowałem ukazać ścieżki prowadzące do czegoś szczególnie dla mnie ważnego, do uświadomionej polskości”. Rzeczpospolita osobista prezentuje polską rzeczywistość głównie lat 70. i 80., przy czym realizuje plan autora, bo nie tylko przedstawia autorskie spostrzeżenia, ale zauważa oraz komentuje sprawy nieoczywiste, niewidoczne przy możliwym pierwszym spotkaniu z tamtejszą rzeczywistością. Dlatego ta książka jest warta uwagi nie tylko świadków końca XX wieku, ale i nowych pokoleń, które może nie tylko nie chcą, co czasem nie mają możliwości poznać dokonań swych niedalekich przodków.

Nie wiem, która mowa nienawiści jest gorsza. Lewicowa, prawicowa czy centrowa. Taka, siaka czy owaka. Nie będę tego ważył. Każda jest zła. Każda uruchamia złe emocje. Każda wyzwala nienawiść.

Autor oprócz bycia świadkiem wydarzeń, stara się też być obiektywny w swym subiektywizmie. To kuriozalne, lecz czyni to dzięki przedstawianiu wizji świata w sposób nieprzekłamany, a przy tym silnie zakorzeniony w emocjach i przeżyciach. Dlatego mieszanka tych tekstów jest niezmiernie ciekawa w odbiorze, ale i klarowna, bo nie ma tu surrealizmu prób dostosowywania się do scen politycznych. Tu jest życie, polityka, społeczeństwo, ale takie, jakie były naprawdę, a nie jakie być powinny.

Książka, poza byciem rzetelnym świadkiem dziejów i poza odstępowaniem swą znakomitą przystępnością od podobnych publikacji, wyróżnia się także od strony wizualnej. Rzeczpospolita osobista utrzymana jest w biało-czerwonej kolorystyce – prostej, lecz niezwykle estetycznej i przejrzystej typograficznie. Układ tekstu z dużą ilością światła na stronach prezentuje elegancki styl, kompatybilny z treścią, głównie poprzez zestawienie ze sobą tych dwóch dominujących barw, twardej okładki i dobrej jakości papieru oraz tradycyjnego fontu. Całość tworzy gustowny obraz, dzięki któremu książka znakomicie prezentuje się na półce i sprawia przyjemność już przy pierwszym, sensorycznym kontakcie. Dopełnia to doskonałą treść, przez co Rzeczpospolita osobista staje się nie tylko niezwykle wartościową publikacją, ale i typograficznym dziełem sztuki. 
Książka Bogusława Chrabota jest niesamowitym odzwierciedleniem opisywanych lat, przedstawianych w sposób inteligentny i przystępny. Dlatego z pewnością trafi w gusta czytelnicze zarówno obywateli przeszłej Polski, jak i tej aktualnej, przybliżając i komentując realia, które wielu może darzyć sentymentem, które wielu mogą uwierać czy wręcz odrzucać, lecz  których wszyscy powinni mieć kompetentną świadomość. A Rzeczpospolita osobista – prywatna obserwacja kolektywnej pamięci – daje ją czytelnikowi w najlepszej formie. 




Autor: Bogusław Chrabota
Tytuł: Rzeczpospolita osobista
Wydawnictwo: Narodowe Centrum Kultury
Miejsce i rok wydania: Warszawa 2015
Ilość stron: 174
Cena: 34,90 zł




[1] Wszystkie cytaty pochodzą z: B. Chrabota, Rzeczpospolita osobista, Narodowe Centrum Kultury, Warszawa 2015. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz