Maciej Kaźmierczak
Nagie drzewa, śnieg, mróz — można by
powiedzieć, że najnowsza powieść Anny Kańtoch jest o zimie, gdyby nie jeszcze
jeden element — krew. Dzięki niej mamy kryminał, emanujący swym realistycznym
zimnem, które autorka sprawnie wprowadza i utrzymuje w powieści. I to wcale nie
jest błahostka, a poważny atut. Nie każdy bowiem potrafi uchwycić swoisty
klimat, przesycając go tajemnicą, strachem, niepewnością, gdzie czytelnik
niemal widzi krople krwi na śniegu — nawet bez patrzenia na okładkę. Chłód
kojarzony ze skandynawskim kryminałem, zagadka jak z najlepszego thrillera,
psychologizm historii i bohaterów na wysokim poziomie. Poplątanie, którego nie
rozwikłałby sam Holmes — bo tej zagadki nie da się rozwiązać. I nie uwielbiać.
Jaką tajemnicę skrywa zasypany śniegiem biały dom
na odludziu? Kto w nim mieszka (mieszkał), kto w nim jest (był) więziony i kto
w nim umiera (umarł)? Lektura Niepełni
przypomina wędrówkę pokojami pałacu. W miarę otwierania kolejnych drzwi rośnie
napięcie, a związek między bohaterami nabiera nowych znaczeń. Co stało się z
dzieckiem, które nie chce zdecydować, czy jest dziewczynką, czy chłopcem („Za
każdym razem mówiło sobie: Jeszcze nie. Nie dzisiaj. Później, jak będę duży i
silna”). Dziewczyna niepełna dziewczęcości, czy chłopak niepełny chłopięcości — kim się czują, kim tak naprawdę są
bohaterowie?
Niepełnia to kryminał
nieoczywisty. Tajemnicza i nastrojowa, szkatułkowa, pełna ukrytych znaczeń
literacka podróż do tożsamości płci.
Niepełnia
rzeczywiście nie jest typowym kryminałem. Mamy tutaj bowiem kilka zagadek,
które jednak nie dążą do zaskakującego rozwiązania, a raczej stawiają pytania,
na które czasem nie ma odpowiedzi. To jak błąkać się po labiryncie, którego
każdy kolejny korytarz zawiera nowy element pewnej układanki, jednocześnie nie
rozwiązujący tej poprzedniej. Dopiero po pewnym czasie widać, że nie chodzi tu
o konkretne odgadnięcie, co stało się z bohaterami, ani właściwie kto z nich
jest tym bohaterem, nad losem którego właśnie się zastanawiamy. Kańtoch stawia
nad wszystkim ogólną myśl, której podporządkowane są kolejne historie niby ze
sobą niepowiązane, ostatecznie układające się jednak w specyficzną całość tej
jakże skomplikowane szkatułkowej powieści.
Ów wspomniany labirynt
jest zarazem głównym atutem Niepełni
i jej problemem — autorka zaserwowała taki mętlik historii, że czasem trudno
się w nim połapać, tym bardziej, że wątki i bohaterowie lubią się przemieszczać
w fabule. Czasem miałem wrażenie, że albo to ja nie potrafię się w tym odnaleźć,
albo autorka stwierdziła, że nie ma to aż takiego znaczenia, aby wszystko było
uporządkowane i jednolite w swym wyrazie. Ale domyślam się, że tak właśnie
miało być i jednocześnie ubolewam, że ta szkatułkowość nieco przysłoniła
fabułę. Forma przerosła treść, która, gdyby ją przedstawić linearnie, byłaby
jedynie opowieścią toczącą się wokół wspomnianego w opisie białego domu i
zagadką związaną z dzieckiem, którego płeć jest znakiem zapytania. Ma to jednak
swój swoisty urok, który nie daje wytchnienia od namysłów zarówno podczas
lektury, jak i po jej skończeniu. Czytelnik nie ma tu niczego wyłożonego na
tacy, zagadka wciąż wisi w powietrzu, wciąż czegoś brakuje, wciąż coś nie
zostało rozwikłane, i ostatecznie wiemy tyle samo, co niepewni otaczającej ich
rzeczywistości bohaterowie. Przyznam, że zabrakło mi podsumowania, które
rozwiałoby niektóre wątpliwości, ale mimo wszystko da się bez niego przeżyć.
„W miarę otwierania kolejnych drzwi
rośnie napięcie, a związek między bohaterami nabiera nowych znaczeń” — o ile na
początku czytelnik czuje się zagubiony, a każdy kolejny bohater pojawiający się
w kolejnych opowieściach niesie sobą nieznane, tak mniej więcej w połowie
powieści wszystko nabiera nowego znaczenia, napięcie rośnie jeszcze bardziej,
gdy wiadomo już, że wszystko jest ze sobą powiązane, aż w końcu zaczyna na
siebie nachodzić i jakby żyć własnym życiem. Wtedy uczucie, że ktoś tu się
pogubił umyka, a pojawia się pewne zrozumienie, które jednak nie zostaje ani
potwierdzone, ani zaprzeczone.
Niepełnia to prawdziwa gra, toczona między bohaterami, autorką a czytelnikiem;
gra, która składa się z tych wszystkich kolejnych opowieści w jeden świat,
będący domem dla każdego elementu.
***
Początkowo Niepełnia skojarzyła mi się z filmem Obłęd (2005) Johna Maybury’ego, więc jeżeli ktoś zna i lubi ten
film, będzie w pełni usatysfakcjonowany. Tym bardziej, że jest to luźne
skojarzenie, później wypierane przez autorski styl narracji i fabuły Anny
Kańtoch.
Niepełnia jest powieścią inteligentną i fascynującą, pozostawiającą duże pole do
interpretacji czytelnikowi, który sam musi nie tylko zrozumieć, o czym
właściwie jest ta książka, ale w ogóle zastanowić się, czy forma rzeczywiście
nie przerosła treści, a autorka nie pozostawiła zbyt wielu niewiadomych. Dla
mnie jednak nie liczył się tak bardzo ostateczny rezultat fabularny, co sens
każdej z opowieść, cząstkowe zakończenia, myśli przewodnie, zachowania
bohaterów, będące mozaiką niesamowitą. Niepełnię
traktuję bardziej jak przytaczany już labirynt, którego kolejne korytarze mogą
zauroczyć, zaskoczyć, przestraszyć i napełnić niepewnością, aby ostatecznie nie
zaprowadzić do wyjścia i uwięzić czytelnika w swym wnętrzu.
Jednocześnie, poza
fabułą, należy zwrócić uwagę na niesamowitą swobodę autorki w kreowaniu profili
psychologicznych postaci i klimatu — nie wątpię, że wymagało to wiele pracy,
która jednak zaprezentowała te elementy w sposób wręcz oczywisty, jakbyśmy
mieli do czynienia z żywymi postaciami, które rzeczywiście zostały postawione w
tych trudnych sytuacjach, którym się przyglądamy.
Początkowe zniknięcie
jednej z bohaterek wywołuje niemal namacalną niepewność, skrępowanie, odczuwalną
frustrację jej chłopaka, a próba odnalezienia dziewczyny jest emocjonalnym
priorytetem. Niski ukłon dla Ani za stworzenie tak niepowtarzalnej atmosfery i
bohaterów z krwi i kości, którzy poza próbą odnalezienia samych siebie, starają
się też dowiedzieć, czym właściwie jest płciowość, co ją określa, jak ją
dostrzec i jak przekonać samych siebie do poglądów, które się kreuje. Sprawdzić,
kim właściwie jesteśmy, bo może moglibyśmy być kim zupełnie innym.
Kto lubi niepewność pod każdym
względem, temu serdecznie polecam tę książkę. Mniej osobom, które muszą mieć
opowieści poukładane, a wątki jednoznacznie połączone w całość, bo jednak
czytając można się zdenerwować szkatułkowością i ostatecznie przeczytać Niepełnię dwukrotnie za jednym razem ;)
Ja co prawda kilka razy zagryzałem
mocniej zęby, bo nie rozumiałem, o co chodzi, co się dzieje, ale ostatecznie
powieść wywalczyła sobie u mnie mocne 9/10.
Polecam bardzo
serdecznie.
Autor: Anna Kańtoch
Tytuł: Niepełnia
Wydawnictwo: Powergraph
Miejsce i rok
wydania: Warszawa 2017
Ilość
stron: 231
Cena: 39,00 zł
Za książkę dziękuję wydawnictwu
Ja uwielbiam niepewność, szkatułkowść i nieoczywistość. A że #winteriscoming to musi być tylko dobrze :D
OdpowiedzUsuńPaulina z Oko na kulturę
Przy takich preferencjach polecamy tym bardziej :)
Usuń