Do przeczytania również na ISSUU (tutaj)
Maciej Kaźmierczak
„Bestia najgorsza i inne sny o
wolności i miłości” to zbiór sześciu długich nowel, dowcipnych, lecz nie
ironicznych, pisanych na serio i bez taryfy ulgowej, odmiennych stylistycznie,
ale krążących wokół tych samych tematów.
Tak o książce opowiada jedna z jej notek i po części
można się z nią zgodzić. Nowele w Bestii…
są dowcipne, ale wydaje mi się, że jednak bardziej ironiczne; pisane bez taryfy
ulgowej, ale jednak nie do końca na serio. Owszem, są odmienne stylistyczne,
ale zarazem poruszają inne tematy, przez co książka ta jest różnorodna. Nawet
bardzo. Ale czy przypadkiem nie ZA bardzo?…
WSTĘP
Mamy tutaj
kilka różnych spojrzeń na rzeczywistość, mniej lub bardziej odmiennych od tego,
co sami widzimy za oknem. I tu już pojawia się pierwszy… zarzut? do autora (na
który można się natknąć gdzieniegdzie), ponieważ kolejny twórca odchodzi od
fantastyki i zmierza ku głównemu nurtowi. Chociażby na Booklips notka o książce
rozpoczyna się takimi słowami: Autor książki, Michał Cetnarowski, to kolejny z
pisarzy wywodzących się ze środowiska fantastów — po Szczepanie Twardochu,
Łukaszu Orbitowskim, Wicie Szostaku i Jakubie Małeckim — który bierze się za
literaturę głównonurtową[1]. Często co do
Orbitowskiego ma się pretensje, że zaczynał do fantastyki, a potem ją zdradził
i poszedł tam, gdzie książki się lepiej sprzedają. Bo jak ktoś dobrze pisze, to
do czego się trzeba przyczepić. Czy do Cetnarowskiego ma ktoś pretensje? Nie do
końca potrafię to stwierdzić — mogę jedynie odnieść się do powyższego
porównania — ale jak dla mnie, to dobrze zrobił, bo lepiej mieć wiele spojrzeń
autora na świat, niż tylko jedno — fantastyczne, mainstreamowe (jakkolwiek je
sobie człowiek tłumaczy), czy też jakieś inne. Różnorodność zawsze jest na
plus.
W Bestii
najgorszej znajduje się sześć nowel. Trzy z nich były już wcześniej
publikowane. Ale jak tłumaczy sam autor w wywiadzie dla Creatio Fantastica: Trzy
z tych tekstów czytelnicy mogli już przeczytać, trzy to świeżynki; ale czuję
się rozgrzeszony, bo teksty znane mają dwieście pięćdziesiąt tysięcy znaków, a
premierowe – trzysta tysięcy, jest ich zatem więcej. A biorąc pod uwagę, że „I
dusza moja” też miała około trzystu tysięcy znaków, bez wielkiego naciągania
możemy uznać, że to nowa powieść plus solidny objętościowo bonus[2]. I ja to wyjaśnienie
akceptuje, tym bardziej, że zbieranie opublikowanych wcześniej tekstów do jednego
zbioru jest bardzo dobre. Gdyby chciało się je przeczytać osobno, to nie dość,
że trzeba by się było namęczyć z szukaniem (jeśli byłoby to coś starszego), to
jeszcze cena byłaby o wiele wyższa (chcąc kupić dwa numery „Nowej Fantastyki”,
w której były opublikowane dwa teksty z Bestii…, trzeba by zapłacić blisko dwadzieścia
złotych — przy kupnie jej nowych egzemplarzy. A jeszcze trzeba znaleźć trzecie
opowiadanie).
Jeśli zapach
roślin to ich reakcja na cierpienie i ból, okrzyk trwogi i przerażenia w
olfaktorycznym języku liści i jarzyn, to na żonkilach w apartamencie ktoś
musiał dokonać makabrycznej zbrodni, przerażających tortur z hakami i kneblami
w tle, ponieważ w pomieszczeniu pachniało przepięknie[3].
BESTIA NAJGORSZA
1.
Zbiór otwiera nowela tytułowa, czyli Bestia najgorsza. Jest to
opowieść o osobie specyficznej nie tylko pod względem swych poczynań, ale i
imienia, bowiem nazywa się ona Jan Maria Korwin Pałuba. Jest to fanatyk (choć
nazywa się go czasem świętym) i terrorysta; mężczyzna, którego zabawą było
m.in. zburzenie Pałacu Kultury. Po owym ataku opowiada o swej przeszłości dziennikarce,
i tak poznajemy jego historię, w której oprócz wspomnianej zabawy, zajmował się
nauczaniem — czy może raczej propagowaniem wśród młodzieży pewnych zachować i
poglądów.
Jest to opowieść współczesna, która od razu kłóci się z
tym, że Besta… nie jest książką
ironiczną, ponieważ więcej tu ironii niż humoru. Tym bardziej, że nowelę tę
lepiej byłoby nazwać nie opowieścią współczesną, a weird fiction. Bizarro
umieszczonym w aktualnym świecie. No ale skoro Cetnarowski odszedł od
fantastyki do głównego nurtu, to odszedł, nie ma się co kłócić ;) Choć nie
mogłem oprzeć się wrażeniu, że nowela ta bardzo podobna jest do tekstów Dawida
Kaina, który właśnie w bizarro i weird siedzi.
Bestia
najgorsza jest opowiadaniem przyzwoitym, które jednak
niespecjalnie porywa. Już od samego początku mamy tu pewne stylistyczne
zgrzyty, które niekiedy przeszkadzają w lekturze. Nie chodzi mi tu o język
autora, bowiem ten operuje nim znakomicie, jednak trafiają się (i tu i w
pozostałych opowiadaniach) momenty z licznymi (nawet na stronę) wyliczeniami —
czy to obrazów z aktualnie przedstawianego świata, czy synonimów, określających
jakiś konkretny moment z rzeczywistości. Do tego częste wtrącenia dywagujące,
odbieganie od głównego wątku na rzecz mało istotnych dla fabuły fragmentów. W
1/3 noweli byłem tym już bardzo zmęczony, dlatego ucieszyłem się, gdy te
rozbudowane wyliczenia i liczne synonimy zostały ukrócone na rzecz płynnych
opisów.
Ostatecznie jednak, w obliczu całości, był to bardzo duży
minus, tym bardziej, że nie było dla niego zbyt mocnego kontrapunktu (czyżby
Kosik nas oszukał umieszczając tę książkę w serii Kontrapunkty? :O ;). Opowieść
została zbudowana na średniej jakości pomyśle, bez lepszego konceptu. Czytało
się ją przyjemnie, ale to szczególnie za sprawą tego, że autor (wyłączając już
te stylistyczne elementy, o których wspomniałem) bardzo dobrze operuje słowem i
gdy nie wrzuca do całości słów zbędnych, to wychodzi mu to wyśmienicie.
Daję 5/10.
Pod prawym
żebrem pokazała mu się miękka, ciemna plama. Słyszał, jak paznokcie rosnąc,
szorują po prześcieradle. Zgnilizna, od serca, przenosiła się na inne organy.
Cały Brzuch miał już czarny, miękki, jakby się zapadał. A potem wolno zaczął
rosnąć, nabrzmiewać gnilnymi gazami.
Czuł, jak bakterie beztlenowe pożerają go kolejnymi
partiami, jak zajmują i rozpuszczają kolejne warstwy tkanek. Niech już dojedzie
do mózgu, żeby choć nie myśleć. Neurony dopalały się leniwie, organiczny
popiół. Nic nie bolało, tylko ten zapach.
PUSTYNIA ROŚNIE
2.
Druga nowela to Pustynia rośnie (tytuł istnieje jako
odwołanie do słów Nietzschego, które zostały umieszczone jako motto, po którym
niestety zabrakło kropki…). I tu już jest znacznie lepiej. Można nawet
powiedzieć — bardzo dobrze. Jest to opowieść o świecie, który jakby istnieje
gdzieś obok standardowej, szarej rzeczywistości. Surrealistyczny sen o
zniewoleniu bohatera — zniewoleniu przez samego siebie. Pustynia rośnie to czarna mara, z której czerń aż się wylewa, w
której widać obraz, uwieczniony na okładce — przytłaczający, mroczny i
przerażający; widać tę otchłań, czającą się miedzy odległymi budynkami
(idealnie tu pasują inne słowa Nietzschego: Kiedy
spoglądasz w otchłań, ona również patrzy na ciebie). Jeżeli Igor
Myszkiewicz (twórca grafiki okładkowej) tworzył ją z myślą o tym opowiadaniu,
to należy mu się podwójna pochwała, bo oddał klimat idealnie.
Wydaje mi się, że to właśnie tutaj mamy do czynienia z
Bestią Najgorszą — w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Już od samego początku
jest dobrze — szybkie zdania, dynamiczna narracja. Tę nowelę czyta się bardzo
szybko, płynnie i przyjemnie. Opowieść wciąga od pierwszych zdań. I znów —
oprócz wszechogarniającego mroku, widzę tu ironię. Do tego czarny humor. Bardzo
dobra mieszanka, której daję 9/10.
3.
Kolejni są Kwantowi kochankowie. Mamy tu opis
uczucia pewnej pary wykładowców akademickich (do czego nawiązuje tytuł),
których los stawia pod znakiem zapytania istotę bytu, choć w sposób
niestandardowy, poparty filozoficzną narracją i miłosnym wątkiem.
I jest to już historia zupełnie poważna. Melancholijna,
inteligentna, z zakończeniem, które jednocześnie daje nam swobodną
interpretację i stawia pytania: jak jest, jak mogłoby być. Nie ma ostatecznego
rozwiązania historii, co idealnie do niej pasuje, bo widać, że konkretnego
zakończenia wręcz nie powinno tu być.
Cetnarowski znów pokazał, co potrafi, a ja mu daję za tę
nowelę 8/10.
4.
Czwartym tekstem jest RP Productions. Kolejny,
która podchodzi mi pod bizarro. Jest to historia chłopaka, który poznał, czym
jest masturbacja i jaką daje ona przyjemność, z czego narodziła się tytułowa
wytwórnia filmów pornograficznych, specjalizująca się w filmach historycznych
(mamy tu np. filmy o tytułach: Na Szweda —
Dildem i mieczem, Pan Wkładeusz — Jazda na Litwie, Ribbentrop-Mołotow — Pakt na
dwa baty, Człowiek o żelaznej lasce, Chłopcy z łona Broni, Prezerwatywy 4, Tomcio
i jego Paluch, Jądro w ciemności i wiele innych).
Funkcjonują tu absurdalne, bo raczej nie komiczne, a po
prostu banalne sytuacje, które za bardzo rzucają się w oczy. Chociażby: Przebudził ich nieznaczny ból skroni, który
wszakże rychło minął, gdy Edek sięgnął do wymiętoszonej, zapoconej koszuli,
której nie ściągał od dwudziestu czterech godzin, i z kieszeni na piersi
wyłowił kieliszek do wódki i ćwiartkę ogórka (...). Ja rozumiem, że to taka
opowieść, ale jak można przez dwadzieścia cztery godziny chodzić w koszuli, a
potem w niej spać, w kieszeni mając kieliszek i ogórka? Poza tym ten nieznaczny
ból głowy (to jak ich właściwie obudził?), który nadszedł po całonocnej libacji,
podczas której zaliczyło się po kilka zgonów. No zgrzyta, zgrzyta. Zapewne
miało to być w pewien sposób kiczowate, ale wyszło głupio. Niekiedy widziałem w
tej opowieści pewne próby zmierzenia się ze stylem Palahniuka, ale niestety nie
udało się (jeżeli w ogóle dobrze myślę). Ale mimo wszystko bywa śmiesznie,
jednak ten aspekt nie nadrabia i nie może być odpowiedzią na powyższe zarzuty.
Nie nadrabia też zakończenie, bo niestety go nie ma.
Zasadniczo nie zanosiło się na końcowe fanfary, ale cokolwiek być powinno,
tymczasem tekst ten po prostu się wypalił i zgasł.
Mimo humoru, opowiadanie to jest najgorszym ze
wszystkich, któremu daję 2/10.
(...) bawi się
myślą, jak by to było, gdyby pójść w nocy do sypialni jednego z chłopców, ze
specjalnie kupioną na tę okazję brzytwą, delikatnie, bardzo delikatnie,
przecież to jeszcze dziecko, naciąć cienką skórkę na drobnej czaszce, szepcząc
uspokajająco, pociągnąć ostrzem aż po uszy. A potem, zanim maluch się obudzi,
mocnym szarpnięciem zdjąć tę maskę, obnażyć czaszkę i prawdziwe rysy świata
skryte pod fałszywym obliczem kukły.
STRACH. HISTORIA RODZINNA
5.
Przedostatni jest Strach. Historia rodzinna. I w
zasadzie o tym jest to opowiadanie — o strachu i historii rodziny Strachów.
Niewiele więcej, poza kolejnym popisem dygresji i opisów, podczas których można
się wyłączyć i przegapić przejście z opowieści jednego członka rodziny na
opowieść o kimś innym (co nawet przy uważnej lekturze można przespać). Te opisy
są męczące, ale dobrze napisane, widać w nich fantazję i kunszt imaginacyjny
autora, ale równie dobrze mogłoby ich nie być. Wtedy jednak z opowieści prawie
nic by nie zostało.
Czy ja właśnie kwestionuję istnienie tej noweli?…
Tekst ten wygląda mi na próbę ogólnego określenia i
opisania świata oraz społeczeństwa, jednak widać tu zaledwie sztuczność
istniejącego gdzieś obok narratora, który jedynie wylicza kolejne elementy
świata i psychiki człowieka, które akurat obserwuje. Wszystko to przytłacza
swym nadmiarem i przyprawia o dyskomfort odbioru. Pojawiają się pewne elementy,
które miałyby chyba unowocześnić opowieść, jak chociażby wyliczenia, przy których
pojawiają się hasztagi. Tylko po co?
Strach.
Historia rodzinna to po prostu posklejane,
napompowane opowieści o kolejnych osobach, w których, wydaje mi się, nawet sam
autor się niekiedy gubił (w jednym miejscu bowiem mamy opis kobiety, jednak
pisany w kilku momentach w rodzaju męskim). Opowieści dla samego opowiadania,
bez konkretnej akcji, choć przyłapałem się na tym, że podczas lektury wpadałem
w pewien jakby trans, hipnozę — nic się nie dzieje, ale przerzucałem kolejne
kartki i zatapiałem dalej w lekturę. Jednak nie potrafię powiedzieć, czy było
to pozytywne, czy też nie.
Opowieść znów kończy się bez konkretnego pomysłu. Odczytuję
ją jako surrealistyczną próbę określenia pewnej rodzinnej relacji, jednak nie
widzę w tym konkretnego celu, dlatego znów daję niewiele, bo 3/10.
Religia to
nie funkcja wiedzy, tylko pochodna tęsknoty.
ŻADNA NA ZIEMI RZECZ
6.
Ostatnia jest Żadna na ziemi rzecz, opisywana w
notkach o książce jako „dostojewszczyzna young
adult, czyli rozmowy o duszy nieśmiertelnej rozpisane na nastolatki”. I
należy się z tym zgodzić, bo mamy tu do czynienia z nastolatką, która w szkole
napada jedną z uczennic, przez co musi odpracować pewien czas w szpitalu (jakie
to amerykańskie), gdzie zaprzyjaźnia się z chorą dziewczyną (przy czym mamy tu
wyłącznie opisane te nastoletnie relacje, brak opisu społecznej pracy, przez co
wytwarza się pewna luka. Bo przecież do tego zmierzała opowieść, przyjaźń z
pacjentką powinna istnieć gdzieś obok, tymczasem była tylko ona. Co prawda to
nowela, mało tu fabularnego miejsca, ale ta luka wygląda tak, jakby autorowi
nie chciało się robić researchu i sprawdzić, co i jak opisać).
Nie mniej widać tu znów niezwykłą fantazję i moc stwórczą
dla szczegółów, które wypełniają świat, będący jednak z drugiej strony nie na
tyle oryginalny, żeby się nim zachwycać. Ale trzeba przyznać, że Cetnarowski
tego typu niuanse potrafi wykreować bardzo dobrze.
Ostatecznie wychodzi z tego niemalże standardowa opowieść
young adult o współczesnym świecie.
Jak nieco bardziej ambitny, ale wciąż trochę naiwny fabularnie film dla
młodzieży — mimo wszystko ckliwy i wciągający. Przy zakończeniu można się uśmiechnąć.
A i kończąc lekturę zupełnie, stwierdziłem, że jest to idealna nowela na
zakończenie książki, pozostawiająca czytelnika z lekkim uśmiechem na twarzy.
Daję 8/10.
Ciekawostka — w opowiadaniu tym można się natknąć na
cytat z piosenki Szlugi i Kalafiory
Taco Hemingwaya. Naprawdę popularny ten Taco ;)
***
Bestia najgorsza stara sie być literaturą ambitniejszą, lecz nie zawsze
to wychodziło, ale w ogólnym rozrachunku czytało się przyjemnie, a lektury
absolutnie nie żałuję. Co więcej — mogę ją z czystym sumieniem polecić.
Chociażby dla tych trzech opowiadań z najwyższymi notami. A poza tym — dla
lekkiej lektury.
A zliczając oceny i wyliczając średnią wychodzi, że Bestii… dajemy 6/10. Za ogólne pozytywne
wrażenie i znakomity język, którym autor operuje, podnoszę do 7/10, bo tak mi podpowiada serce ;)
***
Dodatkowo wielki plus za znakomitą okładkę Igora
Myszkiewicza. Znów się popisał. Co do pracy wydawnictwa — wydaje mi się, że
trochę zabrakło tu redakcji. Zajmowała się nią Kasia Sienkiewicz-Kosik i wcale
nie twierdzę, że źle wykonała swoje zadanie, co najwyżej, że za mało
przycisnęła Cetnarowskiego do poprawek, którego znamy jako jednego z lepszych
polskich redaktorów.
Co do korekty — trafiłem na jedną literówkę, ale,
niestety, wypatrzyłem też coś, czego nigdy wcześniej w książce jeszcze nie
dostrzegłem — podkreślenie litery, jak mniemam pozostałość po wordowskim
śledzeniu zmian. Nie rzuca się to w oczy, ale jednak można wychwycić. Dodatkowo
na czwartej stronie okładki mamy wymieniony pełny tytuł książki, który nie do
końca został objęty kursywą.
Jakoś dużo tego jak na Powergraph, które uważam za jedno
z najlepszych wydawnictw w Polsce. Ale cóż — zdarza się.
Autor: Michał
Cetnarowski
Tytuł: Bestia
najgorsza i inne sny o wolności i miłości
Wydawnictwo:
Powergraph
Miejsce i rok wydania: Warszawa 2017
Ilość stron: 383
Okładka: Igor
Myszkiewicz
Cena: 42 zł
Za książkę
dziękuję wydawnictwu
[1] [mw,am] Kolejny pisarz ze środowiska fantastów – po Twardochu, Orbitowskim,
Szostaku i Małeckim – który bierze się za literaturę głównonurtową. Premiera
„Bestii najgorszej…” Cetnarowskiego, [dostęp: 13 maja 2017],
http://booklips.pl/premiery-i-zapowiedzi/kolejny-pisarz-ze-srodowiska-fantastow-po-twardochu-orbitowskim-szostaku-i-maleckim-ktory-bierze-sie-za-literature-glownonurtowa-premiera-bestii-najgorszej-cetnarowskiego/.
[2] Michał Cetnarowski, Koneksje, łapówki i noc z parowskim - wywiad
z Michałem Cetnarowskim, rozmowę przepr. Piotr Zawada, Creatio Fantastica,
[dostęp: 13 maja 2017], https://creatiofantastica.com/2017/04/22/koneksje-lapowki-i-noc-z-parowskim-wywiad-z-michalem-cetnarowskim/.
[3] Wszystkie fragmenty książki
pochodzą z: M. Cetnarowski, Bestia
najgorsza i inne sny o wolności i miłości, Warszawa 2017, Wyd. Powergraph.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz