sobota, 10 grudnia 2016

ŚWIAT TO POPIERDOLONY GÓWNIANY DOM. Recenzja zbioru opowiadań „Wypuść mnie, proszę” Edwarda Lee

Maciej Kaźmierczak




Tomasz Czarny, propagator horroru ekstremalnego w Polsce, powołał do życia wydawnictwo Dom Horroru, aby przejść od słów o ekstremie do jeszcze konkretniejszych czynów (wydał trzy tomy Gorefikacji, lecz jedynie w ebookach). Na pierwszy ogień poszły opowiadania „Niekwestionowanego króla ekstremalnego horroru”, jak nazywa go John Everson, którego słowa zostały zamieszczone na okładce. Jest dobrze, ale niestety nie aż tak. 


[…] zaczyna sikać na jej głowę strumieniem koloru piwa, a ona z entuzjazmem chłepcze wodę z kibla. To raczej nie jest dziewczyna, którą chciałbyś przedstawić rodzicom.



Zbiór jedenastu opowiadań otwiera Pani Kadłubek (ang. Miss Torso) — opowieść o tytułowej kobiecie bez rąk o imieniu Spooky, pracującej w pornobiznesie. Czuć tu amerykański klimat ekstremalnego horroru, dla którego zasadniczo sięgnąłem po ten zbiór.
Opowiadania z Wypuść mnie, roszę to krótkie teksty z nieskomplikowaną historią, pełne seksu i krwi. Są dobrze napisane, jak mniemam również dobrze przetłumaczone (nie widziałem oryginału, ale mniej więcej znam styl Lee, a te opowiadania go powielają).


To nie jebanie, to raczej wiercenie studni głębinowej […].


Kolejne opowiadania są prostymi, ale ciekawymi tekstami o bólu, smutku, cierpieniu i makabrze. W Pomyśl życzenie wszystkie te elementy są bardzo dobrze skomponowane i stonowane. W tytułowym Wypuść mnie, proszę nie ma zasadniczo nic specjalnego, powiela ono kolejne schematy, jest dość płytkie i po przeczytaniu można o nim od razu zapomnieć i przejść do następnego.
Stół jest interesującym szortem, któremu jednak zabrakło końcowego zaskoczenia — dobrze się zapowiadał, ale zakończył dość banalnie. Po nim pojawia się Powiedziała „śmierć” i to opowiadanie jest najlepszym jak na razie i jednocześnie, w oderwaniu od reszty, bardzo dobrym tekstem, bez utożsamiania go z klasą B. Jest to wyśmienite połączenie poważnej historii z erotycznymi elementami — idealne proporcje między tymi składnikami dają nieco surrealistyczny tekst o zabarwieniu psychologicznym (historia w pierwszej chwili przypomina nieco wydarzenia z Opowieści Wigilijnej Dickensa, a podobieństwo za chwilę potwierdza sam główny bohater), jest to więc tekst, na który w tym zbiorze czekałem, i które realizuje moje pragnienie co do tego, że Lee pokaże oblicze podobne do ubóstwianych przeze mnie Eversona i Ketchuma.


Jeden z lekarzy odsłonił parawan na oddziale intensywnej terapii i odkrył ciekawską Wendlyn z fascynacją zabawiającą ustami pacjenta w śpiączce.
— Chciałam tylko sprawdzić, czy pacjent ze śmiercią mózgu może dojść.


No i dalej — Niewłaściwy facet, którego doskonale opisuje cytat z czwartej strony: „[…] od zarania cywilizacji mężczyźni do woli i bez skrupułów wykorzystywali kobiety, najwyższy czas, żeby one zaczęły wykorzystywać ich”. Nie ma w nim nic specjalnego — jest nieco ironiczne i groteskowe, ale na końcu przemienia się w zupełny kicz. Zakończenie jest jakby napisane przez naiwną nastolatkę, co sprawia, że jest ono zupełnie oderwane od reszty tekstu. Przykre…
Kolejne są Postacie (ang. The Characters). Angielski tytuł zbyt wiele zdradza, dlatego polski czytelnik ma pewien dodatkowy element zaskoczenia, co dodaje nowy smaczek. Opowiadanie to jest kolejnym jednym z najlepszych — ironiczne wobec twórców horrorów, poniekąd satyryczne, obnażające pewną ukazaną w krzywym zwierciadle ignorancję tekstów B klasy, więc jest też zarazem autoironiczne. To puszczenie oka do czytelnika, który może trafił na tę książkę przypadkowo i nie jest zadowolony z tego typu opowiadań. Postacie zapowiadały się jak poprzednie teksty, zwiastowały kicz, ale rzeczywistość nagle uległa zmianom i przeobraziła punkt czytelniczego widzenia. Autor dalej brnął w kicz, ale był już on zupełnie inny, a czytelnik przygotowany na kolejne zwykłe gore dostał opowieść intrygującą, aczkolwiek z pewnym przymrużeniem oka. Na zachętę trzeba przedstawić tu kilka cytatów:


[…] ten koński wypierdek napisałby dla odmiany coś dobrego zamiast tej całej horrorowej tandety. Coś prawdziwie literackiego, coś ważnego, ale nie! […] Seks z demonami, seks z przywróconymi do życia trupami, seks z socjopatycznymi wieśniakami, a nawet seks z mózgami.


Znaczące jest to, że takie właśnie oblicza seksu pojawiają się w opowiadaniach Lee, które zawiera ten zbiór.


Pierdolona kupa bzdur. […] Prawdziwi pisarze tworzą historie o egzystencjalnej względności, o rytuałach przejścia, o symbolicznym ucieleśnieniu socjalizmu postawionemu konkretnemu, nowemu obiektywizmowi.


Wyszło to bardzo dobrze.
Dalej wyruszamy na Przejażdżkę wraz z zombie, o którym nie ma co pamiętać, co najwyżej jego słowa, gdy opowiada, czym dla niego jest przechodzień na ulicy. Dla niego to „Jebany szwedzki stół, prawdziwa uczta na dwóch nogach”.
I w końcu — Gówniany dom (ang. Shit — House). Bo „Świat to pierdolony gówniany dom”. Opowiadanie to stanowi istny popis kunsztu Lee, którego wcześniej mogliśmy jeszcze do końca nie odkryć. Jest to znakomity przekrój przez grozę i ekstremę świata, jego brutalność i przepełnienie zwyrodniałym seksem, a zarazem podsumowaniem wcześniejszych tekstów, do którego warto było dążyć przez te 130 dotychczasowych stron. Tutaj na początku lektury pojawiło się w mojej głowie idealne powiązanie z Eversonem i jego zbiorem Igły i grzechy, ale wydaje mi się, że Lee jednak zbudował w tym momencie własne spojrzenie na świat będące na równi z pomysłami Eversona. Lee pokazał swój talent w zakresie języka i treści, tutaj znów surrealistycznie przedstawionej, opisującej realny świat — realny do bólu, z którym chcielibyśmy mieć do czynienia jedynie za pośrednictwem tak dobrej prozy.
Tekst ten nazwałem podsumowaniem, dalej jednak zamieszczone są jeszcze dwa szorty. Czyżby miały być swoistym epilogiem? Skrawek papieru jak najbardziej za tym założeniem przemawia, nawet się zaśmiałem, przeczytawszy ostatnie zdanie. Czyżby na koniec zostawiono dwa równie dobre teksty, co poprzedni? Niestety nie, bo o ile Skrawek papieru jest bardzo przyjemny, o tyle Header — początki (ang. The First Header) jest czymś bardzo dziwnym, gdzie nie wiadomo, o co chodzi, co się dzieje (jakieś ruchanie kobiet, które nie jadły, i ruchanie ludzi w mózgi). Ale obydwa w takim razie podsumowuję różne oblicza prozy Lee.
Widać więc, czym jest zbiór Wypuść mnie, proszę. Warto go kupić dla tych kilku bardzo dobrych opowiadań, reszta na pewno będzie gratką dla największych fanów Lee.

Do ocenienia pozostaje jeszcze techniczna strona wydania. Mamy do czynienia z pierwszą publikacją nowego wydawnictwa, dlatego nie jest najlepiej, ale też nie ma tragedii. Okładka daje radę — nie ma niepotrzebnej makabry, jest przyzwoicie zrobiona, choć zawiera zbyt wiele elementów. Niepokojący jest zapis słów Eversona polecającego zbiór i czwarta strona okładki, gdzie w oczy rażą niepoprawne maszynowe cudzysłowy. Blurb nie jest też wolny od błędów interpunkcyjnych i logiczno-stylistycznych.
Książka ma format zbliżony do formatu tych wydawanych przez wydawnictwa Replika oraz krój fontu z powieści Lee z Repliki właśnie. W środku wszystko ze sobą współgra, plusujują spis treści na początku (razi jedynie numer strony w tym miejscu) i wakaty na stronach parzystych przy rozpoczynających się kolejnych opowiadaniach. Mocno rzuca się w oczy słaba korekta (co dziwne, bo zajmowały się nią dwie osoby) — pojawiają się literówki, kuleje interpunkcja, niekiedy styl (powtórzenia, nielogiczności), brak jednolitości w półpauzach, które czasem zastępowane są przez dywizy, między którymi nie ma światła. W ostatnim opowiadaniu zamiast polskich myślników są amerykańskie cudzysłowy.
Ogólnie tylko tego zabrakło — dobrej korekty, widać, że to pierwsza publikacja i mam nadzieję, że kolejne będą o wiele lepsze pod tym względem. Ale wszystkie inne elementy zapowiadają Dom Horroru jako kolejne porządne wydawnictwo.


Autorowi daję 7/10, wydawnictwu — 6/10 i jednocześnie polecam.








Autor: Edward Lee
Tytuł: Wypuść mnie, proszę i inne opowiadania
Wydawnictwo: Dom Horroru
Ilość stron: 167
Miejsce i rok wydania: Wrocław 2016
Okładka: Kornel Kwieciński
Cena okładkowa: 25.00 zł
Do kupienia wyłącznie na Allegro.







Wydawnictwo zapowiedziało już kolejną publikację — będzie to Ofiarologia (tytuł roboczy) — zbiór opowiadań Tomasza Czarnego i Karoliny Kaczkowskiej. Z chęcią zobaczymy, co z tego wyjdzie. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz