Maciej Kaźmierczak
Cytat dla klimatu:
Żydłaki (...) okradają nas, ile wlezie, a w nocy porywają niemowlęta,
patroszą je i robią z nich koszerne przysmaki. (...) Po ulicach jeżdżą ogromne
Pejsomaty, zmechanizowane monstra na gąsienicach, potrafiące w pięć minut
przerobić każdego Polaka na rodowitego Izraelitę.
Dawid Kain jest ewidentnym przykładem
na to, że prawdziwi artyści wciąż istnieją, a jego książki obalają
"mit", jakoby aktualnie można było jedynie rozwijać osiągnięcia
mistrzów, bo autor Fobii sam jest
mistrzem w tym, co tworzy. Postmodernizm (jak to u Kaina) pełną gębą, a formaliści niech się
chowają — wyśmienita fabuła, forma przekazu na najwyższym poziomie. Dzieło to
oddziałuje na czytelnika zarówno poprzez treść, jak i formę, jakby główny
bohater stał przed nami i opowiadał o tym, co mu się przydarzyło. Fobia to fikcja, świat niedalekiej
przyszłości, lecz nie o to tu chodzi — chodzi o człowieka, który w tym świecie
żyje, a my jesteśmy w stanie uwierzyć w to, co się wokół niego dzieje. Kain tak
operuje słowem, że jego realizm jest zaskakujący.
Główną bohaterką jest Magdalena
Kordowa, dziewczyna chora na batofobię (batofobia to "lęk przed głębią,
przed tym, co jest czymś więcej niż powierzchnią"), ma ojca — zamkniętego
w sobie i w pokoju pisarza, pracującego nad dziełem życia (mógł sobie poczytać
o Raporcie, o którym traktuje Kotku,
jestem w ogniu, może wtedy jeszcze raz zastanowiłby się nad chęcią
stworzenia dzieła nad dziełami). Ten w pewnym momencie znika, dziewczyna chce
go odnaleźć. W pokrętny sposób poznaje dziennikarza, Adama Remieckiego, który
podobno znał ojca Magdy i może będzie wiedział, gdzie go szukać.
Proste, prawda? Proste i
jakże w tym perfekcyjne, bo Kain opowiada jak mało kto. Potrafi tak poprowadzić
fabułę, pisać w tak ciekawy, emocjonujący, dziwny (w pozytywnym tego słowa
znaczeniu), oryginalny za razem i porywający sposób, że nawet gdyby pisał o
obieraniu ziemniaków, używając swojego znakomitego języka, czytałbym to z
wypiekami na twarzy, czekając tylko na grę słów i poplątanie
wydarzeń, które doprowadzą do tego, że ziemniaki zawładną nie tylko
czytelnikiem, ale i całym światem.
Kunszt operowania treścią
przez autora znakomicie odzwierciedla koniec książki, gdzie Kain zastosował
pewien chwyt — sprawił, że uwierzyłem w głębszy wymiar fikcji, zaakceptowałem
go. A potem główna bohaterka tę fikcję wyśmiała, jakby nie wiedząc, jak w ogóle
mogła uwierzyć w coś, co na pewien czas stało się istotą jej działań. Tym samym
zdemaskowała moją wiarę w to, co się działo na kartach powieści. Autor snuł
opowieść, budował napięcie, brnął w fikcję, która powinna wydawać się już
nienaturalna, lecz robił to w taki sposób, iż ja wierzyłem, że właśnie w tych
realiach, w które się zatopiłem, które zaakceptowałem, które wydawały mi się
tak prawdziwe jak płaczące u sąsiadów dziecko, uwierzyłem, że w tym świecie
mogło się wydarzyć coś, co zakrawało na absurd. Gdy autor już miał mnie w
garści, zacisnął ją jak najmocniej — z ironicznym uśmiechem na twarzy bohaterki
sprowadził mnie z powrotem na ziemię, do
poziomu wcześniejszej fikcji, niby mówiąc: "Serio, uwierzyłeś w to?
Przecież to niemożliwe". Powiedziałbym, że to chwyt thrillerowy, ale to
coś innego — chwyt prawdziwego życia, losu. Brawo, Kain!
Autor ciekawie też
wykreował koncepcję, na której oparł niektóre wydarzenia — stworzył początek
negatywnego odzwierciedlenia posthumanizmu — kres komunikacji, objawiający się
zanikaniem języka, rozpadaniem się systemu znaków, a co za tym idzie — bariery,
która odróżniała człowieka od zwierzęcia. Koniec komunikacji to koniec
ludzkości. Do tego dochodzą liczne fobie społeczeństwa, zanurzanie się w odrealnionym
świecie. Uwielbiam wyobraźnię Kaina.
Cytaty dla klimatu:
(...) współczesność to dyktatura dzieciaków, domagających się ciągłej
rozrywki, obdarzonych zerową tolerancją na nudę, dlatego w tamtym okresie [ojciec] sądził, że prawdziwa, pozagatunkowa literatura dla dorosłych traciła
sens.
W mojej głowie jest przecież mnóstwo miejsca, pełno wolnej przestrzeni na
ludzi i rzeczy, na sprawy drobne i ważkie. Gdyż moja głowa jest doszczętnie
pusta.
Słowo do wydawcy:
Na komentarz zasługuje także praca
zespołu wydawniczego. Przede wszystkim — bardzo dobra okładka, pasująca do
treści książki. Gratulacje dla Pawła Dobkowskiego. Pierwsza strona okładki to
dominacja koloru białego, tylna i grzbiet — pomarańczowego. Ładnie to wygląda,
jednak (i tu pierwszy minus) nijak się ma do poprzedniej książki Kaina wydanej
w tym wydawnictwie. Co prawda pasuje do kilku publikacji Genius Creations
(należy nadmienić, że nawet mimo to, ustawiwszy w rzędzie wszystkie ich książki,
widać wyraźny brak zamysłu na całość, a także brak ogólnej estetyki), ale nie
pasuje do Kotku, jestem w ogniu.
Kolejny minus — za błędy
redakcyjne i edytorskie. Na cholerę Wy w swoich książkach w żywej paginie
umieszczacie tytuł i autora książki? Chcieliście mieć coś takiego fajnego, ale
nie chciało Wam się bawić, i zamiast umieszczać kolejne tytuły rozdziałów, wszędzie walnęliście informacje, który są oczywiste, podane na okładce i kartach
tytułowych? Ech…
Korekta — dużo literówek,
kuleje interpunkcja, redakcja była nienajlepsza, bo zdarzają się momenty tego
typu: "Zalazł sposób — wciąż nie mam pojęcia, jaki — by wyjść się na
zewnątrz" (s. 155). Do tego wiele razy rzucił się w oczy brak odstępu po
półpauzie, która łączyła się z następującym po niej wyrazem. Zupełnie jakby
przed drukiem nakładu nikt dokładnie jeszcze raz nie przejrzał książki.
Nie pasowała mi jeszcze
jedna rzecz — wiele fragmentów zapisanych było kursywą. Ja rozumiem, trzeba
niektóre momenty wyróżnić, ale jak już jest to kilka stron, to może lepiej
byłoby pomyśleć nad lepszym rozwiązaniem, bo brzydko jest zakłócać przyjemną
lekturę obszernym tekstem pisanym kursywą.
Do tego — na końcu
zawarte są "reklamy" książek wypuszczonych przez GC. Dokładnie
dziewięciu, czyli połowy wydanych do tej pory. Serio? Już szkoda mówić, jak źle
i niekonsekwentnie są tam zapisane informacje o tych książkach, zupełnie jakby
nikt nie miał na to patrzeć. Jakby reklamy te miały jedynie wypełnić
niepotrzebne wakaty, które może jednak powinny zostać sobą, jeśli ma to tak
wyglądać.
Ogólnie — książkę serdecznie polecam. Daję 9,5/10 autorowi i 5/10 wydawnictwu.
Autor: Dawid Kain
Tytuł: Fobia
Wydawnictwo: Genius Creations
Ilość stron: 254
Rok i miejsce wydania: Bydgoszcz 2016
Okładka: Paweł Dobkowski
Format: 12,5x19,5
Cena okładkowa: 29,99 zł
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz